Przygody wielkich robotów to jedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa. Wręcz chłonąłem kolejne odcinki Transformerów, które oglądałem na kasetach, a Optimus Prime był jednym z moich ulubionych mechów. Niesamowity był też długometrażowy film animowany Transformers the movie. Ostatnio udało się nawet przenieść przygody Autobotów i Desepticonów w świat kina, ale średnio to wyszło. Teraz przyszedł czas na grę Transformers: War for Cybertron. Czy udało się? Chyba tak, chociaż…
Producent pozwala nam od samego początku rozpocząć kampanię jako Decepticony albo Autoboty. Na obydwa wątki składa się 5 epizodów, czyli łącznie jest ich 10. Co ciekawe pierwsze pięć należy do sił Megatrona, a od 6 w górę zostały zadedykowane ekipie Optimusa. Wszystkie motywy zostały jednak tak skonstruowane, że razem tworzą niesamowicie dobrze dograną całość. Trudno jest też streścić fabułę gry, gdyż tak naprawdę każdy epizod to oddzielny odcinek serialu. Pewne jest jedno, że jako Decepticon poznamy historię Megatrona. Dowiemy się, jak udało mu się przejąć władzę nad nimi (bardzo ciekawa koncepcja związana ze Starscreamem) i jakie są jego pobudki w walce z Autobotami, oraz jak zdobył „Ciemny Energon” (ang. Dark Energon) oraz w jaki sposób przejął kontrolę nad planetą. W przypadku Optimusa również jest interesująco, gdyż on również na początku swojej kariery nie był kimś wielkim. W grze dowiadujemy się bowiem, że wodzem Autobotów jest Zeta Prime, który został pojmany przez Megatrona. Jak Optimusowi uda się awansować, skąd posiada Matrycę – ang. Matrix oraz, czy pokona on złe Desepticony i uratuje Transformery? Odpowiedzi na te pytania należy szukać w grze. Jedno jest jednak pewne, że dla fanów Transformerów fabuła będzie bardzo ciekawa. Krzywdzące jest bowiem napisanie, że tak prezentuje się cała fabuła. Nie, gdyż napomnę raz jeszcze, każdy kolejny epizod to nowy odcinek. Nowe informacje, nowi bohaterowie, nowe przeżycia. W tle oczywiście pojawia się główny wątek – przejęcie kontroli nad planetą Cybertron. Ci, którzy nigdy wcześniej nie mieli styczności z wielkimi robotami, również powinni znaleźć coś dla siebie, gdyż jest naprawdę ciekawie. Są bowiem zwroty akcji, dramatyczne fragmenty i chwile odetchnięcia.
Niestety, po naprawdę udanej fabule przychodzi druga strona medalu w postaci misji. Te są strasznie schematyczne. Wynika to z tego, że mimo posiadania pobudek do wykonywania kolejnych misji, to jednak dojście do celu jest zawsze takie samo. Musimy wyrżnąć ogromne liczby przeciwników, aby w konsekwencji spotkać się z bosem, który chroni poszukiwanego przez nas znaleziska/celu. Dobrze, że przynajmniej przed rozpoczęciem zadania możemy wybrać robota, w którego się wcielimy. Nie musi to być więc Optimus czy Megatron. Do wyboru są oczywiście główne roboty, ale i tak dobrze, że dano nam taką możliwość. Zwłaszcza, że wątek fabularny nie zmienia się. Warto jednak zaznaczyć, że każdy z nich ma swoje unikatowej cechy. Przykładowo Starscream potrafi latać, a Megatron już nie. Optimus jest zaś wolniejszy od Bambulbee’go. To drobnostki, ale dobrze, że się o nie pokuszono i nie tworzono wszystkich robotów na jedno kopyto. Poza tym po planszach poruszamy się w trójkę. Zawsze są trzy roboty i ma to uzasadnienie, gdyż możemy również przejść cały tytuł w trybie cooperative, ale o nim na koniec.
Schematyczne też jest poruszanie się po lokacjach. Zawsze bowiem idziemy do przodu i nie mam mowy o jakiejś dodatkowej ścieżce lub rozwidleniu dróg. Po prostu lokacje zostały tak stworzone, aby poruszać się po nich w jednym kierunku – do przodu. Nawet, gdy zmieniamy się w samochód/samolot, to i tak gra ogranicza nas do jazdy/lotu przed siebie. Nie jest to wielki minus, gdyż z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby producent zrobił wielkie plansze, na których moglibyśmy się zgubić i nie wiedzieć co zrobić. Niemniej, chciałbym trochę więcej otwartych terenów, w których poskakałbym sobie samochodem lub poczuł ogrom planety Cybertrton, gdyż zachwyciła mnie ona.
Trzeba bowiem przyznać, że graficznie tytuł trzyma wysoki poziom. Może nie jest to Metro 2033, Gears Of War 3, ale jest naprawdę atrakcyjnie. Zwłaszcza wyrazy uznania należą się twórcą za tła, które towarzyszą całej produkcji. W oddali widać bowiem, jak inne transformery walczą ze sobą, gdzieś coś wybucha, ktoś leci etc. Wygląda to naprawdę efektownie i dla fanów serii będzie miłym efektem. Właśnie dlatego szkoda, że plansze są takie wąskie. Czasami aż ma się ochotę iść w bok, aby zobaczyć, co tam się dzieje. Na pierwszym planie też jest niczego sobie. Roboty wybuchają, jest dużo efektownych fajerwerków.Budynki oraz korytarze w grze również są niesamowite. Cały czas poruszamy się bowiem po lokacjach wykonanych z elektronicznych urządzeń. Wystające rury, kawałki metalu, jakieś wielkie metalowe budynki, specjalne zamki, drzwi i wiele innych sprawiają, że gra przypadnie do gustu osobom lubiącym mroczne klimaty oraz tematy związane z przyszłością, w której roboty opanowały świat etc. Modelunek lokacji jest naprawdę świetny i doskonale pasuje do całej gry. Dlatego ten element trzeba zaliczyć na plus. Modelunki oponentów również pasują do wykonania gry. Są oni szczegółowi i jest ich naprawdę sporo. Nie gorzej mają się pierwszoplanowe postacie. Trzeba jednak zaznaczyć, że zostały one troszeczkę przeliftingowane na obecne czasy. Najlepszym przykładem może być tutaj Megatron, który zupełnie nie przypomina tego z serialu animowanego. Niemniej, nadal jest posępny i przerażający. Ogólnie wydaje mi się, że producent gry nawet lepiej wystylizował go niż scenarzyści serialu. W Transformers: War for Cybertron Megatron jest ukazany jako zapaleniec, taki szalony Joker w świecie robotów. W serialu jego pobudki były niejasne, a tutaj są czyste i klarowne. Sama zaś zmiana Megatrona nie jest zła. Warto bowiem pamiętać, że twórcy filmów również zmieniali jego wygląd oraz samą nazwę przywódcy Desepticonów – Megatrona na Galwatrona. Optimus, Bambulbee, Starscream i wielu innych bohaterów, w których będziemy mogli się wcielić, również zostali poddani lekkim zmianom, ale są one bardziej kosmetyczne. Przykładowo ciężarówka, w którą zmienia się ten pierwszy robot, została unowocześniona – nie jest kanciasta, tylko posiada opływowe kształty. Zostały również zaimplantowane dopalacze, które sprawiają, że szybciej poruszamy się po planszach.
Jeśli już doszliśmy do kwestii chodzenia, to trzeba przyznać, że Transformers: War for Cybertron ma bardzo intuicyjny system sterowania. Nie mamy co prawda automatycznego namierzania, ale nie jest to potrzebne, gdyż wystarczy namierzyć gałką przeciwnika i wystosować w niego serię z karabinu maszynowego. Przemienianie w robota w samochód/samolot to też banał – wystarczy nacisnąć klawisz L3. Sterowanie pojazdami również jest intuicyjne. Różni się ono tylko tym od innych gier, że sterujemy samochodem/samolotem za pomocą prawej gałki. Lewa jest wykorzystywana tylko wtedy, kiedy jesteśmy w formie postaci.
War for Cybertron
Jak pewnie większość z Was wie, słowo „War” przełożone z języka angielskiego na polski oznacza wojnę. Wiadomo więc, że w grze będziemy niszczyli napotkanych wrogów, a ci są naprawdę efektownie zróżnicowani. Na początku gry poznajemy namiastkę żołnierzy, którzy będą nas chcieli dopaść. Z czasem jednak na ekranie robi się niezła zadyma. Pojawiają się bowiem roboty strzelające z działek, takie, które wypuszczają rakiety, latający przeciwnicy, większe maszyny z karabinkiem i tarczą oraz wiele innych. Czasami również zdarzy się nam, że będziemy musieli korzystać z większego działa, aby rozwalić wielką maszynę do wydobywania Energonu – o nim w kolejnym akapicie. Trzeba jeszcze wspomnieć, że wraz z rozwojem fabuły okaże się, że nie tylko Transformery z danych frakcji są naszymi wrogami. Pojawią się bowiem wielkie mechaniczne robaki. Na niektórych z nich nawet odbędziemy podróż, a inne niestety, będziemy musieli zgładzić. Warto jednak zauważyć, że gra War for Cybertron nie jest pozycją typu „idź do przodu i rozwalaj, co się da”. Produkcję testowaliśmy bowiem na kilku poziomach trudności i nawet na najłatwiejszym idąc przed siebie szybko zginiemy. Trzeba więc uważać i kryć się co jakiś czas za osłonami. Na zakończenie opisu przeciwników warto również wspomnieć coś o bosach, którzy kończą praktycznie każdy epizod. Najczęściej są to charakterystyczne dla serialu postacie. Przykładowo spotkamy Starscream’a, czy też Soundwave’a albo Zeta Prime lub Omega Supreme. Warto jednak zaznaczyć, że przeciwnicy z obydwu stron są podobni do siebie i chyba właśnie dlatego, że siły są wyrównane na Cybertronie tak długo trwa wojna. Co ciekawe obydwa „ugrupowania” posiadają wielkie roboty, a pokonanie nich nie jest łatwe. Niemniej, te wielkie maszyny są niesamowite i wyglądają spektakularnie, co widać na niektórych zdjęciach. Satysfakcja z ich pokonania jest również ogromna.
Wspomniałem już, że w tym akapicie pojawią się informacje o Energonie, czyli specjalnej substancji, która daje dodatkową energię Transformerom. Nim jednak do niego dojdziemy warto wspomnieć o broniach, gdyż wspomniany „dopalacz” przede wszystkim wiąże się z nimi. Pistoletów różnego kalibru w grze jest 13. Większość z nich przypomina nasze ludzkie odpowiednik tylko w większej formie i efektowniejszym rezultacie końcowym. Pojawiają się bowiem karabiny maszynowe, które wystrzeliwują laserowe pociski, ujrzymy również granatniki i różnego rodzaju działka. Te ostatnie można wyrwać i chodzić z nimi. Wtedy nasi wrogowie nie mają praktycznie z nami żadnej szansy. Należy jednak pamiętać, że jeżeli w przypadku serialu amunicja transformerów się nie kończyła, o tyle tutaj musimy, co jakiś czas ją uzupełniać. Można ją znaleźć w paczkach, które są porozrzucane po planszy, a gdy zabraknie nam pocisków, to zawsze możemy skorzystać z miecza, który jest w posiadaniu każdej z postaci. Teraz przyszedł czas na Energon, który jest dodatkowym źródłem energii dla transformerów. Jeśli zbierzemy jego odpowiednią ilość, możemy go aktywować. Dzięki niemu zarówno Desepticony, jak i Autoboty stają się silniejsze oraz potrafią wysłać odpowiednio silną falę, która zniszczy wszystko wokół nas. Przede wszystkim zmienia się moc broni. Po aktywowaniu Energonu znacznie szybciej zniszczymy naszych przeciwników. Czasami również dostaniemy specjalną osłonę, która ochroni nas przed pociskami. Tym przede wszystkim jest Energon, a ta frakcja, która posiada go więcej, może wygrać.
Dźwięk gry to również jej plus. Transformacjom poszczególnych robotów towarzyszy charakterystyczny dźwięk z filmu czy też serialu. Nie gorzej jest z głosem postaci. Optimus, Megatron i inni przemawiają tą samą barwą, co w serialu. Jedynie Starscream ma inny głos i niestety jest on kiepski. Mniej szalony niż w serialu, a szkoda. Odgłosy wybuchających robotów, wystrzały etc. są naprawdę dobrze dograne i aż można się poczuć, jakby się było w środku wojny o Cybertron.
Transformers: War for Cybertron jest dobrą grą. Co chwila coś się w niej dzieje. Nie ma chwili na odpoczynek. Oczywiście przez cała grę praktycznie niszczymy inne roboty, ale jest ciekawie dzięki fabule. Linearna ścieżka nie przeszkadza, gdyż podczas zabawy nie myśli się o niej. Chce się iść, iść i wygrać wojnę o Cybertron. Poznać dalszą część historii. Wcielić się w nowego robota i poznać inne, które pojawiają się w grze. Transformers: War for Cybertron to udana gra. Nie zawiodła, ale też nie zaszokowała. Producent postarał się i zrobił naprawdę dobrą produkcję, która zyska dodatkowe punkty w oczach fanów serii. Na koniec, tak na deser, warto zaznaczyć, że grę można przechodzić w trybie cooperative. Dzięki temu wspólnie ze znajomym/bratem/dziewczyną/kochanką (niepotrzebne skreślić) możemy wciągnąć się w świat robotów, w którym zagościmy przez 10-12 godzin – czyli przyzwoicie. Zabawa w tym rybie jest świetna, gdyż w przeciwieństwie do trybu dla jednego gracza nie ma już podziału 2 + 1 (komputerowi gracze + my) tylko 1+2 (jeden komputerowy gracz + my i ktoś jeszcze). Jest mocno, jest efektowanie, jest duża ilość fajerwerków, jest przygoda, czyli jest dobrze.
PS: Producent dołożył wszelkich starań, aby gra była, jak najbliższa serialowi/ filmowi. Pojawia się nawet uniwersalne powitanie Transformerów – Bah weep granah weep nini bong.
PS2: Po przejściu całej gry czeka na nas możliwość zobaczenia wszystkich „concept artów” oraz filmów. Są też dwie postacie do odblokowania – Slipstrem i Arcee, aby móc nimi grać trzeba wykonać odpowiednie zadania w trybie multi.
Ocena: 8,5/10
Plusy:
+ Grafika
+ Tła
+ Fabuła
+ Ciekawe rozwiązania
+ Moc
+ Przebojowość
+ Cooperative
+ Nawiązania do serialu i filmów
Minusy:
– Schematyczna
– Linearna
– Głos Starscreama
– Czasami drobne niedociągnięcia
Ocena: 9/10
Plusy:
+ Grafika
+ Rozbudowanie
+ Fabuła
+ Zabawa on-line
+ Dynamika
Minusy:
– Zakończenie
– Brak możliwości wybierania bohaterów